sobota, 24 marca 2012

weekend za miastem

sobota, dzieci plus słońce oznacza dla mnie zazwyczaj jedno - ani minuty odpoczynku. padam na twarz po dzisiejszym dniu, ale było super.
pojechałyśmy do sobótki, pod ślęże. ostatnio często kibicujemy pewnemu maratończykowi a dzisiaj właśnie tam odbywał się półmaraton. lubię to miejsce - sobótkę, za każdym razem kiedy tam jestem odkrywam coś innego. ma niesamowitą architekturę, chętnie kupiłabym sobie jedną z tamtejszych kamieniczek i zamieszkała w niej na zawsze. marzenia.




a powracając na chwil parę do tematu kup :) dialog z dzisiejszej wyprawy:

Ja: Zu! Uważaj! Kupa!
Zu: Ooooo! Jaka mała...
J: Tak, mała, ale uważaj.
Z: Mamo, ją chyba zrobił krótki piesek, bo ona jest taka mała.





10 komentarzy:

  1. Też lubię Sobótkę, mam sentyment! Bardziej do Sulistrowiczek, ale Sobotka też świetna :)

    OdpowiedzUsuń
  2. no tak sulistrowiczki to miejsce naszych bardzo częstych wypraw, a ślub też o mały włos by się nie odbył w tym miejscu, bo byliśmy tam oglądać sale i domki dla gości :) iii z tego co pamiętam macie rocznice ślubu w tym samym dniu co my :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak? Mamy 27 sierpnia.
    A ślub własnie bralismy w Slustrowiczkach w drewnianym kościele. W tej sali mieliśmy weselicho (chyba o tym samym miejscu mowa z domkami dla gości).

    OdpowiedzUsuń
  4. tak, tak! to samo, teraz trochę żałuję ;)
    nasz ślub odbył się 27 sierpnia w 2005 :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No to wygląda na to, że w ten sam dzień ślub brałyśmy :), my też w 2005 roku.

    OdpowiedzUsuń
  6. :D mała kupa, krótki pies, rzecz to jasna !

    OdpowiedzUsuń
  7. Lila, na to wygląda. zbieg okoliczności :)

    Olga, no tak! rozumowanie pierwsza klasa. bystra dziewczyna :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie byłam w Sobótce! O zgrozo! Do nadrobienia.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń

dziękuję :)